Za nami kolejne wyzwania poznawania polskiej historii i odwiedzania naszych Rodaków mieszkających na terenach, gdzie kiedyś była Polska. To kolejny rajd z cyklu „Do granic I Rzeczypospolitej„. Tym razem do południowo wschodnich granic. Upamiętnimy też przypadającą w tym roku 400 rocznicę bitwy pod Chocimiem 1621.
Plan rajdu: Dzień 1 / Czwartek 26 sierpnia / Dojazd do Jarosławia – nocleg Dzień 2 / Piątek 27 sierpnia – 380 km / Jaroslaw – Złoczów – Huta Pieniacka – Jazłowiec Dzień 3 / Sobota 28 sierpnia – 290 km / Jazlowiec – Okopy Św. Trójcy – Chocim – Kamieniec Podolski – Latyczów Dzień 4 / Niedziela 29 sierpnia – 500 km / Latyczów – Odessa Dzień 5 / Poniedziałek 30 sierpnia / Odessa Dzień 6 / Wtorek 31 sierpnia / Odessa Dzień 7 / Środa 1 września 310 km / Odessa – Tyraspol – Bielce Dzień 8 / Czwartek 2 września 390 km / Bielce – Dolina Dzień 9 / Piątek 3 września 260 km / Dolina – Łancut Dzień 10 / Powrót do domów
Dzień 2
Jaroslaw – Złoczów – Jazłowiec
Przeprawa ze Złoczowa do Jazłowca to zaledwie 160 kilometrów, ale przez okropnie zniszczone drogi jechaliśmy aż trzy godziny! Co kilka kilometrów napotykaliśmy drogi szutrowe albo przeokropne dziury, przy których trzeba było zachować szczególną ostrożność. Natomiast ostatnie 50 km jechaliśmy w deszczu.
Nie przeszkodziło nam to jednak w zwiedzaniu
Zwiedziliśmy Złoczów, gdzie jak się okazało jest największa Polonia w całej Ukrainie!
Są tam ruiny zamku z fortyfikacją bastionową z XVII, których przez wiele lat właścicielami był ród Sobieskich.
Wieczorem dojechaliśmy do Jazłowca, gdzie są pozostałości pałacu z XVII w ( młodzieńcze lata spędził tam król Stanisław August Poniatowski). Niektórzy z nas byli tam w 2007 roku i nic się nie zmieniło – wciąż ruiny zamku robią spektakularne wrażenie!
Obecnie Siostry Niepokalanki prowadzą schronisko dla turystów i opiekują się dziećmi i osobami starszymi
Zmęczeni, ale pełni wrażeń dojechaliśmy do Klasztoru w Jazłowcu, gdzie spędziliśmy noc.
Dzień 3
Jazłowiec – Okopy Św. Trójcy – Chocim – Kamieniec Podolski – Latyczów. Rano po dobrym śniadaniu wyruszyliśmy bardzo złą drogą do Okopów Św. Trójcy. To niesamowite miejsce, gdzie rzeka Zbrucz uchodzi do Dniestru i w XVII wybudowano twierdzę. W okresie międzywojennym była tam Strażnica KOP która broniła granicy Rzeczpospolitej Niedaleko Okopów Św.Trojcy jest Chocim, dla nas Polaków niezmiernie ważne miejsce, ponieważ tutaj w 1673 roku Wojska Rzeczpospolitej Obojga Narodów pokonały Imperium Osmańskie O bitwach, sławnych dowódcach, miejscach opowiada nam znakomicie pasjonat i znawca historii kolega Sławek Kamieniec Podolski to ostatnie ważne miejsce na trasie trzeciego dnia. Obecnie miasto ok 100 tys. mieszkańców, nad którym góruje ogromna twierdza, która przez blisko 300 lat ochraniała południowo-wschodnie tereny Polski . Z Kamieńca Podolskiego do Latyczowa udało nam się sprawnie przejechać po nowo wybudowanej drodze
Dzień 4
Latyczów – Odessa. Rano w Latyczowie padało i było chłodno ( 16°C). Wyruszyliśmy w deszczu więc trzeba było się ubrać w tzw deszczówki Latyczów to ładne miasteczko z 15 tys mieszkańców, gdzie jest niewielka Polonia. Trasa długa bo ponad 500 km. Padało przez ok 100 km ale w miarę drogi robiło się coraz cieplej i rozbieraliśmy się z deszczówek i ciepłych rzeczy. Ponieważ nam się nie spieszyło robiliśmy kilka postojów, na pyszna soliankę, na lody i odpoczynek. Do Odessy zajechaliśmy w słońcu Jeszcze jedno ważne spostrzeżenie z Ukrainy – tutaj nikt nie nosi maseczek i w ogóle uważają ten obowiązek za zbędny. Groźby kar i nawet więzienia nie robią tutaj na nikim żadnego wrażenia
Dzień 5
Dzisiaj cały dzień w Odessie Rano spotkalismy się z Panią Konsul w jedynym czynnym przez cały czas komunizmu kościele w Obwodzie Odesskim, przy którym działają dwa bardzo aktywne stowarzyszenia polonijne ( prowadzą teatr, chór, naukę języka polskiego itp..) Następnie Pani Stella ( Polka), oprowadziła nas po mieście i piękną polszczyzną opowiadała o historii, ludziach, architekturze i zwyczajach Na nas to miasto zrobiło ogromne wrażenie – ludzie życzliwi, otwarci, na każdym kroku widać niesamowite bogactwo przed 1918 r. o cudnych budynkach, parkach, szerokich ulicach Obecnie Odessa liczy ok 1 mln mieszkańców ( mówią głównie po rosyjsku). Przed 1939 rokiem mieszkało tutaj 30 tys Polaków i była to głównie inteligencja osiadła w XIX wieku. Teraz mieszka tutaj ok 1 tys osób przyznających się do polskich korzeni Wieczór w Odessie to niesamowite spotkanie z Polonią. Na dziedzińcu budynku gdzie ma siedzibę Polonia czekało na nas kilkadziesiąt osób. Rosnące tam drzewo fantazyjnie ( pomysł jakiejś twórczej osoby) udekorowane biało-czerwonymi wstążkami. Pani Prezes i jej współpracownicy przedstawili nam owoce swojej pracy, która jest imponująca, bo przygarniają do siebie osoby w różnym wieku, profesji i światopoglądu. Ich działalność sprawia, że przychodzą tam i uczą się języka polskiego nie tylko osoby o korzeniach polskich. Nam zaimponowała młodzież, która z ogromną pasją zrealizowała etiudy filmowe- „Obietnica”, „Rodzina”, „Pokój „ Etiudy dostały nagrody na konkursach polonijnych i są wg mnie CUDNE.
Dzień 6
Katakumby odesskie to 2800 km podziemnych tuneli, korytarzy powstałych na skutek eksploatacji wapienia – materiału budowlanego tak potrzebnego podczas szybkiego rozwoju miasta od XIX wieku. Katakumby odesskie nie cieszą się dobrą sławą ponieważ służyły za schronienie osobom z tzw półświadka – złodziejom, przemytnikom, handlarzom np kobietami itp.. Cześć katakumb w czasach tzw zimnej wojny została zamieniona na schrony przeciwatomowe. Katakumby są pod aż 40% starej Odessy. . Ogromna ilość korytarzy i tuneli to wielka pułapka dla osób chcących na własną rękę zwiedzać katakumby, ponieważ trudno znaleźć wyjście w całkowitej ciemności ( latarka i kask to podstawowe sprzęty). Katakumby odesskie to niesamowite, tajemnicze miejsce.
Dzień 7
Odessa pożegnała nas pięknym słońcem. Aby dojechać do jednego z większych miast Mołdawii – Bielc musieliśmy przekroczyć granicę ukraińsko-mołdawską ok. 60 km od Odessy. Poszło bardzo sprawnie. Trzeba przyznać, że drogi Mołdawii znacznie się poprawiły od naszej ostatniej wizyty 10 lat temu. Drogi raczej puste, a na mijanych polach głównie słonecznik i kukurydza. W Bielcach w Domu Polskim przywitała nas Polonia, a młodzież wykonana kilka wspaniałych mołdawskich, energetycznych i skocznych tańców. Polonia w Bielicach licząca ok. 200 rodzin jest najliczniejsza w Mołdawii. Młodzież chce studiować w Polsce i często się to udaje – w tym roku rozpoczną studia w kraju cztery dziewczyny. W Mołdawii mówi się po rosyjsku, czuć tutaj atmosferę tęsknoty za ZSRR.
Dzień 8
Hotele w Mołdawii to dla nas wspomnienie lat 70-tych XX w. Ale nam rajdowiczom każde warunki odpowiadają Pamiętać należy że Mołdawia to biedny kraj, wszyscy których spotkaliśmy mówią, że jest ogromne bezrobocie i młodzi ludzie uciekają za granicę Do granicy mołdawsko-ukraińskiej jechaliśmy lokalnymi drogami przez malownicze wsie, gdzie można było spotkać wozy zaprzężone w konie, panie sprzedające owoce przy drodze, charakterystyczne domki i wyróżniające się złotymi kopułami małe cerkwie Granica mołdawsko-ukraińska to min godzina, min cztery okienka, gdzie służby graniczne wprowadzają dane do ich systemów i np Pani na ukraińskiej granicy zrobiła sobie pół godzinną przerwę na śniadanie przed naszą odprawą Po drodze przerwa na kawę i niekończące się dyskusje o życiu Na Ukrainie lokalne drogi nadal w złym stanie, ale bardzo malowniczo Trzeba wspomnieć o naszym rajdowym busie, który wspiera nas na każdym rajdzie a prowadzi go tym razem nasz kolega Marek, też motocyklista Dzień zakończyliśmy w miasteczku Dolina na Ukrainie smaczną kolacją przy muzyce i w towarzystwie Polaków tutaj mieszkających. Są to osoby bardzo znaczące w tym 20 tys miasteczku – Mer Miasta, największy przedsiębiorca, znany lekarz, miejscowy artysta Dolina to miasto partnerskie siedziby naszego Stowarzyszenia – Grodziska Wielkopolskiego, z którym mamy bliskie kontakty od kilkunastu lat. Zapoczątkował je ówczesny Burmistrz Doliny Wolodymyr Garazd. Dolina przed II wojną światową należała do Polski, najwięcej było Polaków, mniej Żydów a najmniejsi liczebnie byli Ukraińcy. Miasto słynęło z wydobycia ropy naftowej.
Dzień 9
Dolina na Ukrainie pożegnała nas w słońcu ale wyboista droga do granicy nie była łatwa przez silny wiatr. Kilku kolegów postanowiło zostać na Ukrainie i zwiedzić Lwów- cudne Miasto Dojechaliśmy do Korczowej czyli granica ukraińsko- polska Były grupy motocyklowe które zostały odprawione w miarę szybko ale były i takie które czekały kilka godzin Nikomu nie polecam tego przejscia Wieczorem dojechalismy do Przeworska, gdzie odbyło się zakończenie rajdu – były podsumowania i plany na przyszłość
Relacja z Rajdu naszego Przyjaciela, Waldka Rogozińskiego
Punkt 7.30 spotkaliśmy się na Orlenie w Grodzisku Wlkp. Z Szefem Stowarzyszenia Wschód-Zachód i Sebastianem Członkiem Stowarzyszenia.
Szybkie tankowanie i pełna Moc na Poznań. Jazda szybka, ale przemyślana i bezpieczna. Szybko dotarliśmy Poznański TUM i Katedrę w której odbyła się Msza Św. Z wielką oprawą Sztandarem Stowarzyszenia. Nie obyło się bez Hymnu, więc było na bardzo wysokim Poziomie, bardzo Gustownie wraz z Pocztem Sztandarowym na Czele.
Po Mszy trochę przywitań z następnymi Jeźdźcami, którzy dobili na Tę Pielgrzymkę Arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Dreszczyk Historii, przy Grobach Pierwszych Władców Polski.
Następnie Grupa ok. 20 Moto zaczęła wyjeżdżać z Naszego Poznania kierując się w Kierunku Sebastianowa przez Rogalin itd. Dotarliśmy do Szkoły w Mchach, gdzie Pani Dyrektor zrobiła Uroczysty Apel z Wszystkimi Nauczycielami i Uczniami na dziedzińcu Szkoły. Apel oczywiście z flagami Narodowymi. Potem szybki obiad na Sali gimnastycznej i odwiedzenie Sali Pamięci Antoniego Baraniaka w tejże Szkole. Pani Nauczycielka miała dużo eksponatów z życia Arcybiskupa i oczywiście dużą wiedzę o nim. Potem udaliśmy się do Sebastianowa pod Dom gdzie urodził się A. B. Domu już niema, ale jest Pamiątkowa Szklana Tablica uwieczniająca jego urodziny, oraz Duży Krzyż na tym miejscu. Hymn Polski odśpiewano i dalej w drogę do niedalekiego Kościoła na Mszę Św. Oczywiście znów oprawa Sztandarowa na Wysokim Pułapie. Bardzo Uroczyście było. Po mszy Tamtejszy Proboszcz plus Tamtejsze Gospodynie Wiejskie uraczyli nas ludowym obiadem z Pyrą i gzikiem, ale bez naszego oleju lnianego J. Nie obyło się bez kawy i słodkiego, no i zajefajnych pierogów. Podziękowaliśmy Ślicznym Paniom i Tamtejszemu proboszczowi. Zrobiliśmy Pamiątkową fotę przy Krzyżu obok Kościoła ….. i pędzimy dalej.
Dotarliśmy do Marszałek gdzie Arcybiskup A.B. został przez SB-ków internowany i przywieziony w mrozach odkrytym samochodem z Warszawy. Wieziono Go w letnim ubranku, gdzie zamarzł na kość. Oprawcy myśleli, że nie przeżyje. Po paru miesiącach doszedł do siebie jednak. Oczywiście Masza Św. W Stylu Salezjańskim i pełna oprawa w Wysokim Stylu przez Stowarzyszenie Wschód- Zachód.
Dalej dotarliśmy do Grabowa nad Prosną gdzie mieliśmy kolację i nocleg. Miłe opowieści przy kolacji i na odpoczynek do pokoju. Rano śniadanie na szybko i w trasę, kierunek Łódź – Warszawa..
Drugi dzień był bardziej Historyczny. Zaczęliśmy od Muzeum Motoryzacji w Otrębusach. Bardzo mi się podobało. Wiele eksponatów – Motocykli i samochodów oraz staroci z PRLu. Po zwiedzeniu i wielu fotkach podjechaliśmy na obiadek do pobliskiej Restauracji.Potem szybki wyjazd na Milanówek do kontuzjowanego Członka Stowarzyszenia Wschód – Zachód. Po półgodzinnej pauzie i rozmowach udaliśmy się do Warszawy na Ulicę Rakowiecką, katowni Ubeckiej porównywanej z Moskiewską Łubianką. Było tam zamordowanych Wielu Wielkich Polaków m.in. Patron Stowarzyszenia Wschód – Zachód – Witold Pilecki. W tym więzieniu tez przebywał Arcybiskup Antoni Baraniak., gdzie był 144 razy przesłuchiwany w bestialski sposób.
Wielkie wrażenie wywarła na nas ta katownia. TU GINĘli ŻOŁNIERZE WYKLECI !!!!!
Oglądaliśmy cele i karcery gdzie Wielcy Polacy mieli podziękowanie za to, że kochają Polskę …. Chwile zadumy i smutku przy Ścianie Śmierci. Wiązanki Kwiatów i Znicze od Stowarzyszenia i Hymn musiał być, aby uwiecznić Poległych – Wielki Szacun.
Potem Uroczysta Masza Św. Wewnątrz więzienia w tle krat i cel m.in. Witolda Pileckiego – Wielkiego Polaka. Dał on się złapać specjalnie, żeby dostać się do Oświęcimia. Chciał zobaczyć na własne oczy co tam się dzieje. Słał raporty na cały Świat o zbrodniach. Oczywiście potem z Auschwitz uciekł. Witold Pilecki napisał przed swoją egzekucją, ze Oświęcim to było przedszkole do Rakowieckiej, więc tam było naprawdę wyjątkowe miejsce kaźni…… Ze spuszczonymi głowami opuściliśmy to więzienie i udaliśmy się w deszczu do Hotelu na Wilanów , blisko Łazienek Królewskich. Przemoczeni, ale z zastrzykiem wielkiej historii udaliśmy się na kolację. W miłym towarzystwie pogadaliśmy sobie do późnego wieczora.
Rano tez w deszczu udaliśmy się Motorami Kościoła Andrzeja Boboli na Bardzo Uroczystą Mszę Św. Z Pocztem Sztandarowym i Prezesem Stowarzyszenia w pierwszej ławce. Potem zwiedziliśmy w podziemiach Kościoła Muzeum Św. Andrzeja Boboli.
Po Mszy jak w zegarku wystartowaliśmy Eskadrą w kierunku Poznania. Prowadził bardzo dobrze Prezes… Miał oczy w koło głowy, często stawał na stópkach i sprawdzał z tyłu Swoją Załogę J.
Jazda w deszczu jest wymagająca i niebezpieczna, więc jechaliśmy na ¾ mocy – 120/130 co by było bezpiecznie. W Szyku czułem się bardzo dobrze, bo widziałem, że Prezes czuwa co by nie było ofiar. . Parę przystanków na Autostradzie do ugrzania się i dalej jak wiatry przed siebie.
W Poznaniu się rozjechaliśmy każdemu kiwając na pożegnanie J, także do Grodziska wlkp dotarliśmy tylko z Sebastianem.
Jako motocyklista w tej chwili nie zrzeszony w żadnym Klubie, czyli tzw FREEBIKER stwierdzam, że Stowarzyszenie Wschód – Zachów jest Bardzo Sprawną Organizacją . Zarządzana jest na Najwyższym Poziomie wręcz profesjonalnie. Wszystko zaplanowane na ostatni guzik, a zmiany programu bez zbędnych zawirowań. Dyscyplina Członków Wysoka. Ludzie bardzo fajni i uprzejmi, więc czułem się dobrze jak ze swoimi. Uprzejmość na każdym kroku. Wysoka kultura i duża dawka Historii na każdym kroku. Wszyscy to Prawdziwi Polacy pielęgnujący stare złe czasy. Stowarzyszenie dba o Historię, taka jak była naprawdę.
Zaszczyt było być z taką Grupą Prawdziwych Polaków. Dziękuję Wszystkim za Miło spędzone trzy dni życia w trasie.
W szczególności Dziękuje Prezesowi Rafałowi Lusinie, że mnie zabrał J.
Ze Stowarzyszeniem miałem już kontakt parokrotnie m.in. we Wschowie 2013 roku na pewno, bo znalazłem fotkę.. Było tez tam Bardzo Bardzo Uroczyście.
Dziękuję jeszcze raz i jak Bóg da, to może jeszcze kiedyś z Wami wyjadę .
Pozdrawiam Wszystkich Uczestników Pielgrzymki – Waldek Rogoziński / Waldorf/
Pilna sprawa! Nasi podopieczni z Sierocińca w Bogdanowie na Białorusi są w trudnej sytuacji i potrzebują pomocy. Kilka dni temu spalił się doszczętnie budynek gospodarczy. Dzięki Bogu nikomu nic się nie stało! Ludzie dobrej woli już pomagają, my możemy wesprzeć ich finansowo! Liczymy na Was!
Proszę o wpłaty na konto: Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą WSCHÓD-ZACHÓD Nr konta: 45 90630008 0000 0022 9078 0001 z dopiskiem „SIEROCINIEC”
Trasa
– Słowacja, Węgry, Rumunia ( planowaliśmy przejechać także
przez Ukrainę, ale ze względu na wprowadzone przed naszym wyjazdem
przepisy na Ukrainie związane z epidemią koronawirusa musieliśmy
zrezygnować).
Liczba
uczestników – 23 osoby, 21 motocykli + bus z lawetą.
Relacja dzień po dniu, poniżej sprawozdanie z całego Rajdu. Opracowanie: Iwona Michałek – bardzo dziękujemy 🙂
#dzień1
Dzisiaj wyjechaliśmy z Grodziska Wielkopolskiego o godzinie 8.30 i z kilkoma przystankami dojechaliśmy do Przeworska (zrobiliśmy 650 km), gdzie mieliśmy miejsce zbiórki. Każdy z motocyklistów przyjechał z innej strony Polski. 🚚 Razem z nami jedzie nasz stowarzyszeniowy bus, który wiezie lawetę, na którą w razie potrzeby można załadować uszkodzony motocykl (oby nie była potrzebna). Piękna przygoda przed nami!😊
#dzień2
W Przeworsku przed rajdem większość uczestników wzięła udział w mszy świętej, podczas której Stowarzyszenie Wschód-Zachód wystawiło sztandar. Przejechaliśmy przez Słowację i kawałek Węgier lokalnymi drogami, mijając wsie i miasteczka. Nie było łatwo, ponieważ było bardzo gorąco. Trzeba przyznać, że drogi lokalne są słabe – asfalt stary i sporo dziur. Na drogach dużo maszyn rolniczych, bo kończą się żniwa. Domki ładne, dużo kwiatów w ogródkach. Satu Mare to miasto naszego pierwszego noclegu w Rumunii tuż za granicą węgiersko-rumuńską. Na granicy sprawdzali nam paszporty- Rumunia nie jest w strefie Schengen. Jeden z naszych kolegów – Sławek zapomniał paszportu, ale strażnika granicznego nie trzeba było namawiać, żeby go przepuścił (widocznie takich zapominalskich osób jest wiele). Dziękujemy za życzliwość.
#dzień3
Dziś od rana dużo się działo, dlatego dzisiejszy post również będzie obszerny. Z samego rana wyruszyliśmy w góry. Naszym pierwszym przystankiem był wesoły cmentarz w miejsowości Sapanta, na północy Rumunii tuż przy granicy z Ukrainą. Cmentarz wyjątkowy, ponieważ stanowią go kolorowe, drewniane nagrobki, na których wyrzeźbione są scenki z życia pochowanych tam mieszkańców wioski, często opatrzone dowcipnymi wierszykami mówiącymi o zmarłych. Jego kolorowa i zabawna formuła jest pomysłem Ioana Stana Patrasa, artysty, który w 1935 roku zaczął rzeźbić w drewnie krzyże z przeznaczeniem na przycerkiewny cmentarz. Malowidło na każdym krzyżu przedstawia scenę z życia zmarłego – kim był z zawodu albo jaki zginął, a całość dopełnia umieszczone pod spodem humorystyczne epitafium. Jesteśmy wszyscy zauroczeni Rumunią! Zupełnie niewiarygodne jak ten kraj się zmienił (ja byłam tutaj 25 lat temu i wtedy widziałam niewiarygodną biedę, ale koledzy byli tutaj pięć lat temu i także widzą wielką zmianę). Na wsiach jest dużo nowych domów i wiele się buduje. Drogi lokalne są lepsze niż na przykład na Słowacji czy na Węgrzech, a wiele jest w remoncie. Dzisiaj jechaliśmy przez ok. 50 km drogami w czasie remontu, czyli trzeba było przejechać przez nawiezione kamienie i piach – nie było łatwo❗Na wsi można spotkać jeszcze furmanki zaprzężone w konie i spotkaliśmy panią, która kosiła kosą łąkę (koledzy próbowali koszenia i okazało się, że nie jest to wcale łatwe). Byliśmy dziś najwyżej na 1404 m .n.p.m. 🏍 Odwiedziliśmy na terenie monastyru Zespół Klasztorny w Barsanie. Wybudowany został na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Stoi na wzniesieniu ponad główną drogą. Jego centralną budowlą jest drewniana cerkiew pod wezwaniem Dwunastu Apostołów. Oprócz cerkwi w obrębie klasztoru znajduje się także kaplica, altana nakrywająca studnię oraz zabudowania mieszkalno – gospodarcze. Wszystkie zabudowania wzorowane są na ludowym budownictwie regionu Maramureszu. W Kyrlibabie znajduje się mogiła polskich legionistów. Był to nasz kolejny przystanek. Starcia o Kyrlibabę miały miejsce srogą zimą w 1915 roku, gdy Polakom udało się wyprzeć wojsko radzieckie z rumuńskich wsi.
Pokłoniliśmy się polskim żołnierzom, zapaliliśmy znicze i złożyliśmy kwiaty. Wieczorem zajechaliśmy do Domu Polskiego w miejscowości Nowy Soloniec i zostaliśmy przyjęci znakomitą kolacją przez trzy wspaniałe Polki. Cóż to był za dzień pełen wrażeń!
#dzień4
Od rana słońce i znakomite spotkania z Polonią. Uczestniczyliśmy w wyjątkowym wydarzeniu – uroczystej mszy świętej i pierwszej komunii świętej 20 dzieci. Rodzice odświętnie ubrani, wszyscy władają czystą polszczyzną. Spotkałam obecną Poseł na Sejm w Rumunii z ramienia Polonii Victorię Longher i jej męża Gerwazego, który był przez 14 lat Posłem, a obecnie jest prezesem Związku Polaków w Rumunii. W 1791 roku Rumunia zgłosiła się do Polski o fachowców do wydobywania soli – w miejscowości Kaczyka, w której znajduje się duża kopalnia soli. Ci, którzy przyjechali dostawali ziemię i płacę. Polacy budowali też domy jednak wszystkie drewniane. Co cieszy – w szkole uczą się polskiego od przedszkola. Rząd wspiera Polaków, bo parlamentarzyści są skuteczni. Związek Polaków w Rumunii jest częściowo utrzymywany przez rząd rumuński, ponieważ cenią sobie Polaków. Jest 17 mniejszości i każda ma swojego Posła Najstarszy Dom Polski zaczęto budować w Suczawie w 1903 roku. W Rumunii jest łącznie 7 Domów Polskich. Wszystkie domy wynajmują pokoje dla turystów. W Rumunii mieszka ok 7 tys. Polaków – w ostatnich latach całe rodziny wyjeżdżają z Rumunii. Ci, którzy tutaj mieszkają są bardzo zaangażowani – działają w zespołach tanecznych, teatralnych itp. Odwiedziliśmy także Dom Polski w Kaczyce, gdzie żyje około 60 rodzin polskich, a dom prowadzi nauczyciel wychowania fizycznego w miejscowej szkole. Następnie pojechaliśmy do kopalni soli w Kaczyce. Historia miasteczka rozpoczyna się w 1785 roku, kiedy to odkryto tutaj duże pokłady soli kamiennej. Kilka lat później cesarz Józef II Habsburg rozkazał otworzyć tu kopalnię oraz sprowadzić dwadzieścia polskich rodzin z Bochni i Wieliczki oraz cztery ukraińskie rodziny z Kołomyi, które miały zająć wydobyciem soli. Na dole kopalni jest czynna kaplica i sala taneczna, która służy również do zawodów sportowych.
Później pojechaliśmy zobaczyć Monastyr Humor – monastyr prawosławny z malowaną cerkwią pod wezwaniem Zaśnięcia Bogurodzicy znajdujący się w miejscowości Mănăstirea Humorului. Pierwszy monastyr na tym miejscu został zbudowany w końcu XIV lub na początku XV wieku. Freski przedstawiają m.in. akatyst maryjny, żywot św. Mikołaja, przypowieść o synu marnotrawnym, Drzewo Jessego czy scenę Sądu Ostatecznego. Dominuje w nich kolor czerwony. Cerkiew monastyru wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
#dzień5
Piąty dzień rajdu rozpoczęliśmy od przejazdu ok 20 km od miejsca noclegu i dojechaliśmy do Monastyru Voronet z cudnymi malowidłami. Ściany zewnętrzne i wewnętrzne są pokryte malowidłami przedstawiającymi m.in. scenę Sądu Ostatecznego, który wypełnia 5 poziomów całej elewacji zachodniej. 🎨 Cerkiew monastyru wraz z innymi malowanymi cerkwiami Bukowiny jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wieś rumuńska pachnie floksami, różami i świeżym chlebem (przejeżdżając przez wioski poczuliśmy kilka razy znajomy zapach świeżo pieczonego chleba).🌹🍞 Jechaliśmy dzisiaj bardzo wymagająca drogą (w dużej części w remoncie) po kamieniach i pod górę . Kurz był wszędzie. 🏍 Przejechaliśmy przez Kanion (Przełom) Bicaz. Wąwóz ma około 8-9 km długości, a jego ściany są bardzo wysokie i strome. Został on wydrążony przez płynącą jego dnem rzekę Bicaz.🏞 Dzisiaj wydanie specjalne z rajdu po Rumunii. Dokonaliśmy „wizytacji zaawansowania budowy drogi ” przez Narodowy Park Przełomu Bicaz i Gór Hășmaș. Nie było łatwo.dla wszystkich uczestników i wielkie brawa. 👏Warto było – później była nagroda.😊 Zajechaliśmy do Forest Camping na nocleg – dzisiaj spanie w domkach i kolacja biwakowa.🍗⛺
#dzień6
Po porannym zmierzeniu temperatury wszystkim uczestnikom rajdu wyruszyliśmy do Braszowa, rumuńskiego miasta położonego u podnóża Karpat.🏔 Niektóre źródła podają, że Braszów został założony przez Krzyżaków. To tutaj krzyżowały się szlaki handlowe z Europy Zachodniej do Imperium Osmańskiego. W 1689 roku wybuchł w mieście ogromny pożar, który pozostawił sadzę na kościele, zwanym od tamtej pory Czarnym Kościołem.🔥 Braszów ma piękną starówkę i XIX wieczne kamienice. 😍 Dziś obserwowaliśmy całe miasto z punktu widokowego.
Później odwiedziliśmy miejscowość Victoria w Siedmiogrodzie. Ruch na drogach był duży. 🏍
#dzień7
Dziś jechaliśmy Drogą Transfogarską, która ma ok. 150 km długości❗ Trasa ta jest jedną z najbardziej malowniczych dróg w Europie.😍 W najwyższym punkcie osiąga ona 2058 metrów n.p.m. W części południowej, przy trasie znajdują się liczne atrakcje, m.in.: zapora na rzece Ardżesz o wysokości 160 metrów tworząca jezioro Vidraru oraz zamek Drakuli.🏰 Tunel w najwyższym punkcie drogi jest zamknięty od października (lub listopada) do kwietnia (lub maja), z powodu opadów śniegu i porywistych wiatrów.❄ Droga ta została zbudowana w latach 1970-1974 na polecenie Nicolae Ceauşescu, który w ten sposób chciał sobie zapewnić drogę ucieczki w razie inwazji radzieckiej. Wg oficjalnych danych przy budowie życie straciło 40 żołnierzy (w rzeczywistości kilkaset osób), a koszty były ogromne
Zajechaliśmy dziś do szóstego pod względem wielkości miasta w Rumunii o nazwie Krajowa (Craiova). Miasto zostało założone przez Daków, a następnie stało się rzymskim obozem wojskowym. Od XV w. był to znany ośrodek handlowy i siedziba namiestników Oltenii. To tutaj 20 września 1939 roku marszałek Polski Edward Rydz-Śmigły wydał swój ostatni rozkaz do żołnierzy Wojska Polskiego. W 1939 r. przebywał w Krajowie internowany prezydent Polski Ignacy Mościcki. 🇵🇱
Po zjeździe z trasy Transforgarskiej jechaliśmy przez bardzo biedne tereny (wsie bardzo podobne do białoruskich i ukraińskich). Dużo starszych osób handlujących przy drodze arbuzami i innymi produktami ze swoich działek.🏚 W Rumunii jest około milion Romów, którzy nadal przemieszczają się w taborach i mieszkają w szałasach nad rzekami – u nas to już przeszłość (pamiętam te czasy jak i w Polsce były tabory).
#dzień8
Dziś wyruszyliśmy na najdłuższą i bardzo trudną część rajdu, bo mieliśmy do pokonania 490 km w górach. Transalpina to bardzo wysoko położona trasa i wielce malownicza. Wyjechaliśmy już o 8 rano. Jednak przed wyjazdem szybkie śniadanie – jedliśmy mamałygę z bryndzą, czyli danie rumuńskie. 🥣 Transalpina zrobiła na nas ogromne wrażenie.😍 Liczy 148,2 km długości i jest najwyżej położoną drogą w Rumunii, bowiem na przełęczy Urdele osiąga wysokość około 2150 m n.p.m. Droga łączy wieś Ciocadia nieopodal Novaci w Oltenii z Sebeșem w Siedmiogrodzie (Transylwanii), przecinając z południa na północ główny grzbiet gór Parâng (drugie pod względem wysokości pasmo górskie rumuńskich Karpat) w Karpatach Południowych. Początki szlaku są jednak niejasne. Niektóre źródła podają, że został on wytyczony już na przełomie I i II wieku. 🤔 Co ciekawe lokalna legenda głosi, że na przełomie XVIII i XIX wieku, każda rodzina mieszkająca w okolicy uczestniczyła w budowie poszczególnych odcinków drogi, w zależności od swoich możliwości fizycznych i finansowych. W tamtym czasie nosiła ona nazwę diabelska ścieżka i była wykorzystywana głównie przez pasterzy do transhumancji.
Ze względów militarnych Transalpina została rozbudowana przez Niemców w czasie I wojny światowej, jednak była bardzo rzadko używana. Dlatego król Rumunii Karol II Hohenzollern-Sigmaringen podjął decyzję o budowie strategicznej drogi dla artylerii, przemieszczającej się pomiędzy Wołoszczyzną i Transylwanią. Po uroczystym otwarciu w 1939 roku, Transalpinę zaczęło nazywać szlakiem królewskim. 👑 Jechaliśmy przez niezliczoną ilość agrafek, a wiało ogromnie, temperatura tylko 10 stopni.🌫
Z Transalpiny zjechaliśmy piękną drogą w lesie i jechaliśmy brzegiem dużego sztucznego zbiornika wodnego na rzece Sebes – jeziora Oașa.🏞 Na koniec zajechaliśmy do miejscowości Oradea do hostelu prowadzącego przez księdza węgierskiego. Ostatnie kilometry były bardzo trudne, bo jechaliśmy pod ostre słońce i było bardzo gorąco. ☀️🌡 Teraz czas na odpoczynek…😌
#dzień9
Dzisiejszy dzień był bardziej swobodny. Śniadanie zjedliśmy o godzinie 9. Do granicy rumuńsko-węgierskiej mieliśmy około 25 km. Z rana było trochę emocji, ponieważ miejscowi powiadali, że Węgrzy wprowadzili u siebie tylko tranzyt, czyli nie można tam przenocować. Nie mieliśmy potwierdzenia tych pogłosek. Wszystko miało okazać się wkrótce na granicy.🇷🇴 🇭🇺
Zanim jednak przekroczyliśmy granicę zwiedziliśmy jeszcze miasto Oradea. Jest to miejscowość położona blisko granicy węgierskiej, nad rzeką Crișul Repede. Początki miasta datuje się na XI wiek, gdzie było jednym z ważniejszych grodów Królestwa Węgier. W XVI i XVII w. miasto wielokrotnie zmieniało przynależność państwową w wyniku walk pomiędzy Turkami i Habsburgami.
W mieście wiele sklepów jest zamkniętych ze względu na koronawirusa. 😷 Miasto bardzo ładne, a kamienice odrestaurowane. 😍 Granicę rumuńsko-węgierską przejechaliśmy bez problemów i nie sprawdziły się pogłoski jakoby Węgrzy wjeżdżającym pozwalali tylko na tranzyt.
Dojechaliśmy do miejscowości Istvanmajor w gminie Emöd. Przez ponad 200 lat w Derenku (wymarłej już wsi polskiej) mieszkali Polacy, którzy zachowali tam swoją tożsamość, tradycję i język. 🇵🇱 W 1943 roku społeczność rozbito. Większość przesiedlono do miejscowości Istvanmajor, w której Polacy żyją do dziś i którą odwiedziliśmy. Zaś w Derenku co roku, od 1990 na ruinach najstarszej polskiej wsi na Węgrzech, zazwyczaj w trzecią niedzielę lipca ma miejsce odpust polonijny. W Domu Polskim zostaliśmy przyjęci przez miejscowego burmistrza i przedstawicieli potomków Polaków, którzy zostali tu przesiedleni w czasie wojny. W miejscowości jest 50 katolickich rodzin.
Poczęstowano nas gołąbkami w kapuście kiszonej z wędzonką. Danie je się ze śmietaną.
Kościół w Istvanmajor jest polsko-węgierski. Ksiądz pełni służbę w 5 kościołach w okolicy.💒 Co ciekawe w tej miejscowości jest 300 piwniczek (właścicielami są mieszkańcy), w których częstowano nas winem.🍷
#dzień10
Wczoraj wieczorem okazało się, że akumulator w moim motocyklu padł. Na szczęście koledzy rajdowicze pospieszyli mi z pomocą. Cieszę się, że mam takich przyjaciół. Sprawdzili czy to rzeczywiście sprawa akumulatora. Ksiądz, u którego nocowaliśmy postarał się o prostownik. Wszyscy zapewniali mnie, że będzie dobrze, ale ja postanowiłam, że dla swojego spokoju muszę kupić nowy akumulator.
Sławek z Robertem zaoferowali się pojechać rano do Miszkolca i kupić akumulator. I tak zrobili.👍 Akumulator po ładowaniu w nocy, włożyli panowie do motocykla i na szczęście zapalił. Przejechaliśmy Węgry i na Słowacji zatrzymaliśmy się na jedzenie – kwaśnicę i kluski.
Później pojechaliśmy do miejscowości Lendak na grób Wojciecha Halczyna, który podczas I wojny światowej walczył jako żołnierz w armii austro-węgierskiej. W roku 1919 włączył się w działalność Narodowego Komitetu Obrony Spisza, Orawy, Czadeckiego i Podhala. Wraz z Piotrem Borowym z Orawy, ks. Ferdynandem Machayem i Kazimierzem Rouppertem wziął udział – jako delegat Spiszu – w paryskiej konferencji pokojowej. To dzięki ich obecności w składzie delegacji polskiej problematyka Orawy i Spiszu była rozpatrywana na konferencji. Nazywano go „polskim prezydentem”.
Dzisiaj ostatni dzień rajdu. Jesteśmy w Niedzicy. Jutro rano rozjeżdżamy się do swoich domów i zajęć. Przeżyliśmy 10 wspaniałych dni, przejechaliśmy 3500 km bardzo wymagającymi technicznie trasami – były drogi z dobrym asfaltem i z dziurami, były też drogi szutrowe i wysypane kamieniami. Pokonaliśmy setki zakrętów. Odwiedziliśmy Polaków w Bukowinie Rumuńskiej i na Węgrzech. Wszędzie spotkaliśmy się z ogromną gościnnością. Rumunia, na której spędziliśmy najwięcej czasu bardzo nas pozytywnie zaskoczyła. Dużo tam się dzieje – powstają nowe drogi i domy. Karpaty Rumuńskie są piękne i warte zobaczenia. Atrakcyjne miejsca znajdą tam Ci, którzy lubią las i wodę oraz Ci, którzy odpoczywają aktywnie na przykład pokonując Transfogarską lub Transalpinę. Warto odwiedzić Rumunię. 😊
Sprawozdanie z Rajdu
Miejscem zbiórki do którego przyjechali uczestnicy rajdu był Przeworsk. Jak zawsze rajd rozpoczęliśmy od mszy św. z naszym stowarzyszeniowym sztandarem, który towarzyszy nam podczas ważnych uroczystości.
Przejechaliśmy przez Słowację i kawałek Węgier lokalnymi drogami, mijając wsie i miasteczka. Nie było łatwo, ponieważ było bardzo gorąco. Trzeba przyznać, że niektóre drogi lokalne są słabe – asfalt stary i sporo dziur. Na granicy węgiersko-rumuńskiej sprawdzali nam dowody osobiste, ale wjechaliśmy bez problemu do Rumunii. Z Satu Mare przez góry odwiedziliśmy tzw. wesoły cmentarz w miejscowości Sapanta, na północy Rumunii tuż przy granicy z Ukrainą. Cmentarz wyjątkowy, ponieważ stanowią go kolorowe, drewniane nagrobki, na których wyrzeźbione są scenki z życia pochowanych tam mieszkańców wioski, często opatrzone dowcipnymi wierszykami mówiącymi o zmarłych.
Jesteśmy wszyscy zauroczeni Rumunią! Zupełnie niewiarygodne jak ten kraj się zmienił. Na wsiach jest dużo nowych domów i wiele się buduje. Wiele dróg lokalnych jest w remoncie. Często jechaliśmy przez kilkadziesiąt kilometrów drogami w czasie remontu, czyli trzeba było przejechać przez nawiezione kamienie i piach – nie było łatwo. Na wsi można spotkać jeszcze furmanki zaprzężone w konie i spotkaliśmy panią, która kosiła kosą łąkę (koledzy próbowali koszenia i okazało się, że nie jest to wcale łatwe). Wieś rumuńska pachnie floksami, różami i świeżym chlebem (przejeżdżając przez wioski poczuliśmy kilka razy znajomy zapach świeżo pieczonego chleba).
Odwiedziliśmy na terenie monastyru Zespół Klasztorny w Barsanie i bardzo ważne dla nas miejsce w Kyrlibabie, gdzie znajduje się mogiła polskich legionistów z 1915 r., tam pokłoniliśmy się polskim żołnierzom, zapaliliśmy znicze, złożyliśmy kwiaty i odśpiewaliśmy Mazurek Dąbrowskiego.
Nowy Soloniec na Bukowinie Rumuńskiej to ważne miejsce dla rumuńskiej Polonii. Tam spotkaliśmy obecną Poseł na Sejm w Rumunii z ramienia Polonii Victorię Longher i jej męża Gerwazego, który był przez 14 lat Posłem, a obecnie jest prezesem Związku Polaków w Rumunii. Odwiedziliśmy kopalnię soli w Kaczykach, którą zbudowali sprowadzeni w 1791 roku Polacy. W Rumunii mieszka ok. 7 tys. Polaków i jest łącznie 7 Domów Polskich. Ci, którzy tutaj mieszkają są bardzo zaangażowani – znakomicie mówią w języku polskim, podtrzymują polskie tradycje i działają w zespołach tanecznych, teatralnych itp.
Warto było zobaczyć wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO Monastyr Humor i Monastyr Voronet pokryte w środku i na zewnątrz malowidłami.
Przejechaliśmy przez Kanion (Przełom) Bicaz, czyli wąwóz, który ma około 8-9 km długości, a jego ściany są bardzo wysokie i strome oraz przez jedną z najbardziej malowniczych tras w Europie, czyli Drogę Transfogarską mającą ok. 150 km długości. W najwyższym punkcie osiąga ona 2058 metrów n.p.m. W części południowej, przy trasie znajdują się liczne atrakcje, m.in. tunel zamknięty od października (lub listopada) do kwietnia (lub maja), z powodu opadów śniegu i porywistych wiatrów.
Transalpina zrobiła na nas ogromne wrażenie. Liczy 148,2 km długości i jest najwyżej położoną drogą w Rumunii, bowiem na przełęczy Urdele osiąga wysokość około 2150 m n.p.m. Droga łączy wieś Ciocadia nieopodal Novaci w Oltenii z Sebeșem w Siedmiogrodzie (Transylwanii), przecinając z południa na północ główny grzbiet gór Parâng (drugie pod względem wysokości pasmo górskie rumuńskich Karpat) w Karpatach Południowych. Ze względów militarnych Transalpina została rozbudowana przez Niemców w czasie I wojny światowej, jednak była bardzo rzadko używana. Dlatego król Rumunii Karol II Hohenzollern-Sigmaringen podjął decyzję o budowie strategicznej drogi dla artylerii, przemieszczającej się pomiędzy Wołoszczyzną i Transylwanią. Po uroczystym otwarciu w 1939 roku, Transalpinę zaczęło nazywać szlakiem królewskim. Jechaliśmy przez niezliczoną ilość tzw. agrafek, a wiało ogromnie, temperatura tylko 10 stopni.
Odwiedziliśmy piękne miasta Rumunii – Braszów podobno założony przez Krzyżaków, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe z Europy Zachodniej do Imperium Osmańskiego z tzw. czarnym kościołem i piękną starówką, Victorię w Siedmiogrodzie i Craiovą, miasto założone przez Daków, w którym 20 września 1939 roku marszałek Polski Edward Rydz-Śmigły wydał swój ostatni rozkaz do żołnierzy Wojska Polskiego. W 1939 r. przebywał w w Craiovej internowany prezydent Polski Ignacy Mościcki. Przy granicy rumuńsko-węgierskiej zwiedziliśmy miasto Oradea, którego początki datuje się na XI wiek i było jednym z ważniejszych grodów Królestwa Węgier.
Z węgierską Polonią spotkaliśmy się w Istvanmajor, w gminie Emöd. W 1943 roku większość mieszkańców wsi Derenk, na dzisiejszym pograniczu Węgier i Słowacji przesiedlono do miejscowości Istvanmajor – Emod w pobliżu Miszkolca, w której Polacy żyją do dziś. W Domu Polskim zostaliśmy przyjęci przez miejscowego burmistrza i przedstawicieli potomków Polaków. Poczęstowano nas pysznymi gołąbkami w kapuście kiszonej z wędzonką a na wieczór winem z miejscowych „piwniczek”.
W drodze powrotnej pojechaliśmy do miejscowości Lendak na Słowacji, na grób Wojciecha Halczyna, który w roku 1919 włączył się w działalność Narodowego Komitetu Obrony Spisza, Orawy, Czadeckiego i Podhala. Wraz z Piotrem Borowym z Orawy, ks. Ferdynandem Machayem i Kazimierzem Rouppertem wziął udział – jako delegat Spiszu – w paryskiej konferencji pokojowej.
Zakończyliśmy rajd w Niedzicy w Polsce. Prezes Stowarzyszenia Rafał Lusina podsumował rajd a my, uczestnicy opowiadaliśmy o swoich wrażeniach. Przeżyliśmy 10 wspaniałych dni, przejechaliśmy 3500 km (nie licząc dojazdu do domów) bardzo wymagającymi technicznie trasami – były drogi z dobrym asfaltem i z dziurami, były też drogi szutrowe i wysypane kamieniami. Pokonaliśmy tysiące zakrętów. Odwiedziliśmy Polaków w Bukowinie Rumuńskiej i na Węgrzech. Wszędzie spotkaliśmy się z ogromną gościnnością. Rumunia, na której spędziliśmy najwięcej czasu bardzo nas pozytywnie zaskoczyła. Dużo tam się dzieje – powstają nowe drogi i domy. Karpaty Rumuńskie są piękne i warte zobaczenia. Atrakcyjne miejsca znajdą tam Ci, którzy lubią las i wodę oraz Ci, którzy odpoczywają aktywnie na przykład pokonując Transfogarską lub Transalpinę. Warto odwiedzić Rumunię!
Opracowała Iwona Michałek
Dodatkowo: podziękowanie dla Prezesa Związku Polaków w Rumunii – Pana Ghervazen Longher. Dziękujemy serdecznie za pomoc i życzliwość!
Jak w latach poprzednich organizujemy zbiórkę na Święta Bożego Narodzenia dla naszych Przyjaciół w Bogdanowie z Rodzinnego Domu Dziecka. Widząc z jakim oddaniem Pani Helena troszczy się o te dzieciaki porzucone przez rodziców, czasami znalezione w lesie to naprawdę chce się pomagać. Wdzięczność dzieciaków jest naprawdę trudna do wyrażenia słowami.
Wierzę, że i w tym roku będziemy mogli przekazać dla Domu w Bogdanowie wsparcie finansowe, aby wraz z życzeniami Bożonarodzeniowymi ofiarować poczucie bezpieczeństwa na nadchodzącą zimę.
Po doświadczeniach z poprzednich lat i kolosalnych problemach na granicy, najbardziej wygodną pomocą będzie wsparcie finansowe, ale oczywiście każda forma jest mile widziana.
Za co z góry dziękuję w imieniu dzieci Rafał
Proszę o wpłaty na konto Stowarzyszenie Pomocy Polakom za Granicą WSCHÓD-ZACHÓD 45 90630008 0000 0022 9078 0001 z dopiskiem „SIEROCINIEC”
Pod poniższym linkiem możecie przeczytać kilka słów o naszym Bohaterze. https://m.fronda.pl/a/stefan-pawel-palczynski-zapomniany-bohater,116728.html
Celem rajdu było:
Oddanie hołdu bohaterskiemu dowódcy Strażnicy Granicznej KAMIENNY WÓZ, plutonowemu Stefanowi Pawłowi Pałczyńskiemu, który zginął na posterunku 17 września 1939r.
Odwiedzenie innych polskich wschodnich strażnic granicznych z 1939 roku
Odwiedzenie miejsc urodzenia polskich Patriotów – Romualda Traugutta, Tadeusza Kościuszki, Adama Mickiewicza, Stanisława Moniuszki i Czesława Niemena
Odwiedzenie naszych Rodaków na trasie rajdu, którzy dzielnie trwają na swojej Ojcowiźnie, stęsknieni za Polską, która się niespodziewanie oddaliła i znaleźli się poza granicami swojej Ojczyzny. Chcemy, aby poczuli, że są dla nas bardzo ważni. Chcemy by czuli, że są ludzie, na których mogą liczyć. Pomóżmy Im pielęgnować Polskość, którą mają w sercu.
Dzień 1: 10 sierpnia (sobota) Sokołów Podlaski – Drohiczyn – Szostakowo – Brześć (165 km)
Plan dnia
Drohiczyn – Muzeum Wiktora Węgrzyna
Szostakowo – miejsce urodzenia Romualda Traugutta
Skoki Pałac Niemcewiczów i niedaleko kolumna nazywaną przez miejscową ludność Kolumną św. Rafała. Postawiona została przez Niemcewiczów na pamiątkę uchwalenia Konstytucji 3 Maja
Brześć: spotkanie w siedzibie Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego
Noclegi u zaprzyjaźnionych Rodzin w Brześciu
W muzeum Węgrzyna w Drohiczynie prócz oglądania unikatów, zostaliśmy genialnie przywitani żurkiem i napojami. Idealne drugie śniadanie! Na Białorusi (z przygodami na granicy) odwiedziliśmy miejsce urodzenia Romualda Traugutta. Tam przywitała nas ciepło Anna Paniszewa z Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych z Brześcia wraz z przyjaciółmi. Ale szczęście! Popołudnie i wieczór to same przyjemności. Solianka w Skokach obok pięknego pałacu Niemcewiczow a potem spotkanie z naszymi Rodakami i Harcerzami w Brześciu. Cóż za przyjęcie! Polskie rodziny przyjęły nas pod swoje dachy za co serdecznie dziękujemy!
Dzień 2: 11 sierpnia (niedziela) Brześć – Kobryń – Mereczowszczyzna – Zaosie – Pomnik Trzech Krzyży – Baranowicze (290 km)
Plan dnia
Merecowszczyzna – miejsce urodzenia Tadeusza Kościuszki
Stołowicze (Wjeżdżając od strony Baranowicz, przy samej drodze przejazdowej stoi biały kościól (dziś cerkiew). Tuż przed nim stoi kamień poświęcony Konfederatom Barskim z 1771r.) Kościół dzisiejszych Polaków jest wcześniej 200m po lewej stronie, w głębi.
Zaosie – miejsce urodzenia Adama Mickiewicza
Arabowszczyzna (Stare Wojkowicze) pomnik „PAMIĘCI TRZECH POCHODÓW POLAKÓW” na Moskwę (w roku 1604, 1654-1667 i 1812)
Poranna msza i pożegnanie z Brześciem. Odwiedzamy miejsce urodzenia Tadeusza Kościuszki oraz uroczy skansen w miejscu urodzenia Adama Mickiewicza. Oddajemy hołd w m. ARABOWSZCZYZNA (STARE WOJKOWICZE) pod pomnikiem „PAMIĘCI TRZECH POCHODÓW POLAKÓW” na Moskwę. Dziś nocleg w Domu Pielgrzyma w Baranowiczach.
Dzień 3: 12 sierpnia (poniedziałek) Baranowicze – Kleck – Śmiłowicze – Orsza (420 km)
Plan dnia
Kleck kościół Św. Trójcy
Kleck – koszary, zaraz obok cmentarz
Śmiłowicze – pałac, zamek po Moniuszkach
ORSZA kościół Nocleg w hotelu zamówionym przez proboszcza
O 8:00 pyszne śniadanie, o 9:00 start! Na trasie Kleck: przywitała nas Pani Czesława Kniaziewa, szefowa ZPB w Klecku – która opiekuje się grobami poległych Bohaterów w Kłecku. Usłyszeliśmy naprawdę wzruszające historie. Pani Czesława to naprawdę silna kobieta! Odwiedziliśmy proboszcza i kościół w Klecku, posłuchaliśmy historię budowy kościoła. Bardzo ciekawy dzień! Na trasie do Orszy odwiedziliśmy miejscowość Śmiłowicze – a tam pałac, zamek po Moniuszkach. Niestety ogrodzony. Okoliczna mieszkanka opowiedziała nam aktualna historię zabytku. Orsza! Ksiądz Proboszcz z wielkim zaangażowaniem przyjął nas w swoich progach! Msza Święta z wniesieniem sztandaru Stowarzyszenia. A na koniec pyszna kolacja w hotelu. Jest to miejsce które odwiedzimy na pewno nie raz!
Dzień 4: 13 sierpnia (wtorek) Orsza – Smolany – Witebsk – Nikołajewo – Liepiel (260 km)
Plan dnia
Smolany – Grób Tomasza Zana przyjaciela Adama Mickiewicza
Witebsk Katedra
Grób-Pomnik w Nikołajewie, dawniejszym Taklinowiez pomordowanymi kilkoma tysiącami więźniów 25 czerwca 1941 r., w większości Polaków, pędzonych na Wschód w ewakuacji więzienia w Berezweczu (obecnie dzielnicy Głębokiego), przed zajęciem przez wojska hitlerowskie. Wyświęcenie tego Pomnika przed laty Ksiądz celebrował wspólnie z kapelanem Rodzin Katyńskich, księdzem Zdzisławem Peszkowskim.
Lepiel Kościół
Nocleg w hotelunad wodą.
Dziś bardzo ‚mokry dzień’. Prawie całą drogę padało! Pierwszym przystankiem – Smolany – Grób Tomasza Zana przyjaciela Adama Mickiewicza. Zostaliśmy bardzo gorąco przyjęci przez ks Walerego w Katedrze w Witebsku. Pyszny obiad, a to dopiero początek! Odwiedzamy Grób-Pomnik w Nikołajewie, dawniejszym Taklinowie, z pomordowanymi kilkoma tysiącami więźniów 25 czerwca 1941 r., w większości Polaków, pędzonych na Wschód w ewakuacji więzienia w Berezweczu (obecnie dzielnicy Głębokiego), przed zajęciem przez wojska hitlerowskie. Wyświęcenie tego Pomnika przed laty Ksiądz celebrował wspólnie z kapelanem Rodzin Katyńskich, księdzem Zdzisławem Peszkowskim. Zostaliśmy przyjęci przez lokalnych mieszkańców boczkiem, plackami z mięsem, lemoniada i przekąskami. Uprzejmość Polaków i Białorusinów jest niespotykana! Po drodze msza, którą poprowadził dla nas ks Walery, następnie jedziemy wspólnie do parafii w m. Lepiel – gdzie bardzo serdecznie przyjął nas ks Włodzimierz (motocyklista!!!) . Wraz ze swoją kompanią jedziemy do hotelu nad wodą, gdzie urzędujemy do teraz. Dużo rozmów, dużo zrozumienia i wiele życzliwości. Bardzo dziękujemy Gospodarzom!
Dzień 5: 14 sierpnia (środa) Lepiel – Uszacze – Kamienny Wóz (strażnica) – Głębokie – Miory (240 km)
Plan dnia
Strażnica KAMIENNY WÓZ , gdzie służył i prowadził samotnie śmiertelny bój 17 września 1939 r. ostatni jej dowódca, plut. Stefan Pałczyński powstrzymując wkraczanie oddziałów Armii Czerwonej. Poniżej film z opowieści Władysława Krawczuka na temat naszego Bohatera.
Miasto Głębokie, kościół Św. Trójcy
Głębokie Cmentarz Kopciówka z kwaterą żołnierzy polskich z 1920 r. i grobu plut. S. Pałczyńskiego, którego doczesne szczątki spoczęły tu 17 września 2011 r . Z innych miejsc ewent. Berezwecze z wciąż czynnym więzieniem oraz cmentarz w lesie BOREK z masowymi grobami ofiar mordów hitlerowskich i sowieckich.
Jazno cmentarz żołnierzy z 1920r
Dzisna kościół
Miory kościół
Nocleg u zaprzyjaźnionych rodzin w Miorach
Dziś ważny dzień dla Rajdu. Strażnica Kamienny Wóz, gdzie służył i prowadził samotnie śmiertelny bój 17 września 1939 r. ostatni jej dowódca, plut. Stefan Pałczyński powstrzymując wkraczanie oddziałów Armii Czerwonej. Oddajemy cześć oraz wysłuchujemy opowieści Pana Władysława Krawczuka, prezes Brasławian. Zachęcam do obejrzenia relacji z opowieści (w kolejnym poście). Ze względu na czas i pogodę jedziemy prosto do Miorów gdzie bierzemy udział we mszy oraz bardzo ciepło jesteśmy przyjęci przez Rodziny! Bardzo serdecznie dziękujemy za nocleg!
Komandorem Rajdu od tego dnia jest Ryszard – nasz przyjaciel z Sydney.
Dzień 6: 15 sierpnia (czwartek) Miory – Draguny – Brasław (95 km)
Plan dnia
Miory – muzeum
Draguny groby
Brasław kościół
Rano ruszamy z Miorów polna droga do małego cmentarza pochówku Legionistów z wojny polsko-bolszewickiej poległych w 1919 roku (Draguny). Miejsce w polu ogrodzone płotem w kształcie czworoboku na którego rogach są umieszczone złote Polskie Orly a jakże w koronie.W środku pomnik postawiony przez Żołnierzy Strażnicy Czurylowo w 1931 roku.Tutaj jak zwykle szarfa biało-czerwona z napisem Polskim Bohaterom Motocykliści Wschód- Zachód , znicze, modlitwa oraz Mazurek Dąbrowskiego. Następnie lasem do miejsca wzniesienia Kolumny dla uczczenia Konstytucji 3 Maja (których jest wiele na Kresach). Kolumna 9 metrów wysoka została zbudowana przez lokalnego ziemianina Pana Jana Łopacinskiego w roku 1791. Stąd z powrotem do Miorów gdzie w szkole odwiedzamy muzeum założone przez lokalnego entuzjastę historii i militariów (w nim wiele Polonikow). Wczesnym popołudniem dojeżdzamy do Brasławia pod Kościół. W kościele tablica „Pamięci Polaków którzy Ziemi Brasławskiej oraz Rzeczypospolitej poświęcili swą prace, walkę i życie ” ufundowana przez Rodaków w 2009. Wita nas Pan Władyslaw oraz Pani Teresa Szakiel w Domu Polskim w Brasławiu obiadem i występem artystów. Dziękujemy serdecznie. Wieczorem jak w każdym miejscu Msza Św. w Brasławskim Kościele. Nam przyszło spać kilka km od miasta w agroturystycznym ośrodku.
Dzień 7: 16 sierpnia (piatek) Brasław – Bogdanowo – Nowogródek (325 km)
Kolejny słoneczny dzień. Droga jak co dzień po prawej stronie. Dla kierowcy z Australii wymaga to więcej uwagi. W kolumnie jedzie się zupełnie dobrze. Brakuje Rafała, Radka i Sebastiana. Dajemy jakoś radę . Drogi pomiędzy miastami nienajgorsze, chociaż nierzadko dojeżdzamy droga bita/ piaszczysta nie łatwa dla mojego motocykla HD Road King. Niezłe doświadczenie.W Bogdanowie czeka na nas Pani Helena prowadząca Dom Rodzinny. Opiekuje się kilkorgiem dzieci . Wspieramy gospodynie i jej dzieci nie tylko duchowo podczas obiadu w altance na ogrodzie. Życie i Opatrzność powołała Panią Helena do szczególnych zadań , gdzie pórownujac niektóre z naszych kłopotów zaliczyć można do maluczkich, nieprawdaż. Chwała Pani Helenie za to co robi. Będziemy o niej pamiętać. Wizytujemy również mały kościół w Bogdanowie Żegnany się ze wszystkimi z łezka w oku i (po zawołanie Rafała „na koń” ) ruszamy do Nowogródka. Miejsce mamy umówione u Sióstr Nazaretanek. Po obiedzie spacer po mieście.
Dzień 8: 17 sierpnia (sobota) Nowogródek – Stare Wasiliszki – Sokółka (200 KM)
Kolejny dzień zaczyna się Msza Św w Kościele Farnym na wzgórzu , miejscu chrztu Adama Mickiewicza. Na wmurowanej tablicy pisze „W murach tego Kościoła został ochrzczony dnia 12 lutego 1799 roku Adam Mickiewicz „. Inna tablica mówi „Pamięci tych co Ojczyźnie i Ziemi Nowogrodzkiej oddali życie w 1920 r. w walce o prawdziwą wolność Polski i Ludzkości. Cześć Bohaterom w dziesiata rocznicę odparcia najazdu bolszewickiego. 1920-1930 „Podobnych tablic o Patriotach z Nowogródka co niemiara. Poczet Sztandarowy jak zwykle na miejscu. Następnie śniadanie i odwiedziny Muzeum naszego Wieszcza. Aż trudno wyobrazić sobie ze jest to poza obecnymi granicami Kraju. Wszystko takie Polskie, wszystkie pamiątki ma się rozumieć w języku Polskim. Tuż poza miastem odwiedzamy miejsce mordu 11 Sióstr Nazaretanek dokonane przez Niemcow 1 lipca 1943 roku. Kolejna chwila zadumy pod krzyżem których wiele na Kresach. W drodze do Sokółki cześć z nas odwiedza Stare Wasiliszki, miejsce urodzin Czesława Niemena- Wydrzyckiego, cześć w której ja się znajduje udaje się do Grodna, którego nie było w planie. Kolejne kresowe miasto emanujące polskością. Chociaż jakie to Kresy, to tuż za obecna granica, tak jak Brześć i Lwów, niegdyś miasta Rzeczypospolitej Obojga Narodów leżące w centrum Kraju.Przeprawa przez granice bez kłopotów choć bardzo długie kolejki samochodów w szczególności ciężarówek wydają się nie z tej ziemi.Wjazd do Polski i kilka kilometrów do Sokółki to jakby inny świat. Porównałbym to uczucie do ładowania w Sydney i poczucia się jak w domu gdzie służba graniczna i celnicy witający nas wracających z urlopów kierują nas prosto do wyjścia bez zbędnych formalności. W Sokółce czeka na nas Andrzej, przyjaciel Rafała. Atmosfera, hotel,kolacja pierwsza klasa. Dziękujemy Andrzejowi oraz zespołowi. Kolacje nasza zaszczyca Poseł na Sejm RP tej ziemi Pan Mieczyslaw Baszko.
Dzień 9
Rano Msza Św w Kościele Św. Antoniego Padewskiego ze Sztandarem Motocyklowego Stowarzyszenia Wschód-Zachód.Ludzi pełen kościół , ponad 1000. Po Mszy gromadzimy się pod Pomnikiem Katyńskim i Sybiraków. Pamiętnym jest napis ” A myśmy szli i szli dziesiątkowani, przez tajgę, stepy, plątaninę dróg, a myśmy szli i szli niepokonani… M. Jonkajtys ” . Tablica ufundowana przez firmę Metal Fach. Poseł M. Baszko jest z nami. Po chwili pożegnania na parkingu ruszamy w swoje strony do domów.
… i kilka słów od naszego przyjaciela Ryszarda z Sydney
[… ruszamy do domów] Gdzie jest mój dom, tutaj gdzie się urodziłem i przeżyłem wiele lat czy 16 000 km dalej gdzie czeka Rodzina. Myślę ze czuje się w obu miejscach u siebie. Droga z Sokólki do Warszawy busem z Markiem ( motor załadowany z tylu ) daje nam szanse rozmowy i poznania się bliżej. Dziękuje Marek. Dziękujemy Ci również za wsparcie podczas całego Rajdu.
W Warszawie odebrał mnie mój przyjaciel Danek, który po kilku dniach odstawił mnie na lotnisko. Już był czas powrotu do domu, do Rodziny do pracy. Miałem równiez mozliwość zobaczenia się z Rodzina w Krakowie. Nie mówię do widzenia a raczej do zobaczenia Drodzy Przyjaciele ze Stowarzyszenia Motocyklowego Wschód-Zachód Pomocy Polakom za Granica. Będę jeździł dumnie również w Waszej a może już naszej kamizelce motocyklowej. Myślę ze wspólnie wykonaliśmy prace jak trzeba, Panie Komandorze Rafale, podczas Twojej nieobecności. Dziękujemy Tobie za Rajd oraz składamy jeszcze raz wyrazy współczucia Całej Rodzinie z powodu śmierci Mamy. I na zakończenie. Dlaczego pojechałem/ pojechaliśmy na Kresy odwiedzić Polaków oraz Groby Legionistów ? Otóż dlatego ze Oni walczyli, często oddawali życie a my mamy obowiązek o Nich pamiętać, opowiadać, przekazywać dalej. Bo wartości dla których często ginęli są budulcem , najlepszym spoiwem naszej Narodowej Wspólnoty, siły Naszego Państwa i przyszłości następnych pokoleń (tak komentował film Legiony reżyser M. Pawlicki). Prawda ze wpisuje się to w motto Stowarzyszenia oraz temat naszego Rajdu. ” Bóg , Honor, Ojczyzna, Praca „.
Pozdrawiam serdecznie z Antypodów Wasz Ryszard . Sydney.
Zapraszam na ostatnie nasze tegoroczne wydarzenie motocyklowe w dniach 11 do 13 października. Po raz kolejny chcemy podążać szlakami zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego, jakże ważnego w powstawaniu ll Rzeczypospolitej.
14.10 – niedziela 8 – śniadanie 9 – spacer nad jeziorem 10 – kawa 11 – wyjazd do domów
Koszt uczestnictwa wynosi 240 zł na osobę i obejmuje: – dwa noclegi (pokoje 2 osobowe) – dwa śniadania – sobotnią kolację biesiadną z dodatkowym wiejskim stołem
Zapraszamy Was do wspólnego wyjazdu 14 Września o godzinie 10:00 do Kruszyna pod Włocławkiem i udziału w wydarzeniu Polska pod Krzyżem – wszystko o spotkaniu na stronie
Nareszcie możemy się z Państwem podzielić obszerną fotorelacją z wyjazdu do Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Szczególne podziękowanie w tym miejscu chcemy przekazać uczestniczce rajdu – Pani Iwonie Michałek, która włożyła wiele starań by wyjazd udokumentować i opisać. Dzięki czemu możemy cieszyć oczy pięknymi widokami 🙂
Przed rajdem…
Podczas naszych przygotowań do rajdu
napotkaliśmy przeszkodę- w Ambasadzie Azerbejdżanu powiedziano nam, że
będziemy musieli wpłacić wysoką kaucję za każdy motocykl przy przekraczaniu
granicy Azerbejdżanu. Ta kwestia finansowa mogły zatem negatywnie wpłynąć na
nasz plan rajdu, ponieważ nie byliśmy przygotowani na wpłatę kaucji.
Rozpoczęliśmy starania na ok. dwa miesiące przed rajdem o zwolnienie nas z
kaucji.
Wysłaliśmy
pisma do Ambasadora Republiki Azerbejdżanu w Polsce, Ambasadora RP w
Azerbejdżanie oraz do Ministra Spraw Zagranicznych z prośbą o pomoc w tej
sprawie. Wykonaliśmy również wiele telefonów. Mijały kolejne dni nerwowych
oczekiwań, czy sprawę uda się załatwić… I udało się!
Dzień 1
Motocykle pojechały tydzień wcześniej do Tbilisi tirem. Pierwszego dnia w Tbilisi to załatwianie spraw
związanych z pobraniem motocykli w strefie celnej. CAŁY dzień! Na koniec po nieprzespanej nocy w samolocie i
po całym dniu czekania i załatwiania spraw celnych i ubezpieczeniowych
trafiliśmy do pani Rity cudownej gospodyni.
Chaczapuri to placek upieczony przez
Panią Ritę dla nas na śniadanie – to
ser, masło, jaja , pszenna mąka i woda. Je się na gorąco i cudownie
smakuje.
Pani Rita to Gruzinka z Abchazji, musiała uciekać w 2009 roku, jej rodzina
została zabita przez Rosjan.
Dzień 2
Z rana pojechaliśmy do klasztoru Monastyr Dżwari. Klasztor znajduje się na
skarpie z cudnym widokiem na rzekę Kurę. Według tradycyjnych źródeł Święta Nino
(apostołka i patronka Gruzji), która nawróciła Gruzję na chrześcijaństwo,
zatrzymała się na modlitwę na najwyższym wzniesieniu Mcchety i postawiła na nim
krzyż.
Przejechaliśmy
Drogą Wojenną łącznie 208 km, która jest głównym szlakiem komunikacyjnym wzdłuż
Kaukazu. Nazywana również „jedną z najpiękniejszych górskich dróg na świecie”.
Byliśmy na Przełęczy Krzyżowej na 2379 m n.p.m.. My również napotkaliśmy
barierę na Drodze Wojennej…
A były nią stada owiec i krów. Było też 25 km jazdy drogą ….bez drogi!!!
Dzień 3
Rano mocno padało i było zimno.
Wyjechaliśmy więc później około 10.00 i pojechaliśmy do Cminda Sameba –
prawosławnego klasztoru położonego niedaleko wioski Gergeti w północnej Gruzji,
w pobliżu miasteczka Stepancminda (dawniej Kazbegi). Kościół jest położony na
wzgórzu, na wysokości 2170 m n.p.m., na lewym brzegu rzeki Terek, nad
klasztorem góruje szczyt Kazbek.
Poza religijnym przeznaczeniem średniowieczny kościół służył jako kryjówka.
Ukrywano w nim narodowy skarb Gruzji. W
czasie zagrożenia przywożono tu na przechowanie m.in. cenne relikwie z Mcchety.
Potem
przejechaliśmy częściowo Drogą Wojenną do Miasta Zakochanych niedaleko granicy
z Azerbejdżanem. Zjechaliśmy z Drogi Wojennej i ostatnie 150 km jechaliśmy
bocznymi drogami, około 50 km typową polną drogą z nawiezionym świeżo tłuczniem.
Oj było trudno, bardzo. Potem skończyła
się droga, ponieważ remontowany jest
most, po którym było trzeba jednak przejechać.
Dzień 4
Rozpoczęliśmy w Sighnaghi (Mieście Zakochanych). Sighnaghi to wyjątkowe miasto, jak na Gruzję, bo czyste i zadbane. Jest malutkie- ma 1500 mieszkańców, ale pięknie położone. Kiedyś było twierdzą. Co ciekawe gospodarka Sighnaghi opiera się produkcji wina i tradycyjnych dywanów. Te małe miasteczko ma równieżswoje zabytki: Sighnaghijską Twierdzę, dwie cerkwie – Świętego Jerzego oraz Świętego Szczepana.
Natomiast 2 km od Sighnaghi znajduje się Monastyr Bodbe z relikwiami Świętej
Nino, miejsce pielgrzymek Gruzinów.
Następnie z Miasta Zakochanych pojechaliśmy do granicy gruzińsko-
azerbejdżańskiej. Przeszliśmy odprawę
najpierw na granicy gruzińskiej, na której czekaliśmy trochę czasu. Paszporty,
dowody rejestracyjne i prawa jazdy były skanowane.
Potem przejechaliśmy do granicy azerbejdżańskiej i tam było tak samo, ale
jeszcze chcieli od nas wizy i każdego sfotografowano. Policji wszędzie dużo, samochodów prywatnych bardzo mało.
Nas do miejsca noclegu 150 km eskortowała policja z przodu i z tyłu. Musimy
tutaj jechać kolumną, bo tutejsza policja nas pilnuje. Policja ma bardzo dobre
samochody!
Na granicy Azerowie zaglądali nam do kufrów i pytali o różne rzeczy, narkotyki, alkohol i….drona!
Dzień 5
Rano wyjechaliśmy z Saki kierując się do Baku- stolicy i największego miasta
Azerbejdżanu.
Policja oczywiście przyjechała, aby nas eskortować. Jechaliśmy raczej dobrymi drogami. Na drogach
mało samochdów, te które jadą to dobre samochody- chyba wysokich urzędników
państwowych albo bardzo stare lady lub żiguli rosyjskie. Benzyna to 1,50 manat
za litr, a 1 manat to nie całe nasze 2 zł. Benzyna dla nas tania.
Policjant z samochodu eskortującego jest bardzo pomocny i pyta czy chcemy
pojechać do Baku nową otwartą dwa miesiące temu drogą przez góry. Oczywiście
skorzystaliśmy z tej propozycji. I rzeczywiście droga wiodła przez piękne
miejsca Kaukazu. Jechaliśmy półkami
skalnymi, bardzo krętymi trasami. Cudne widoki! Trasa rzeczywiście niedawno
została oddana.
Zajechaliśmy do Baku i to była noc w dobrym hotelu.
Dzień 6
Cały dzień w Baku. Rano byliśmy w Ambasadzie Polskiej. Pan Ambasador
opowiadał o sytuacji geopolitycznej Azerbejdżanu i o trudnościach w
nawiązywaniu kontaktów gospodarczych z powodu niechęci Azerów.
Niestety nie ma tutaj klasy średniej, są bardzo bogaci, którzy są potomkami
komunistycznej elity i bardzo biedni, pracujący za grosze. Pensje nie są stałe
i są bardzo małe. Zarabia się ok. 200- 300 manatów (jeden mandat to ok 2 zł).
Dla porównania za obiad zapłaciłam 20 manatów!
Złożyliśmy kwiaty w Alei Szachidów, czyli miejscu gdzie pochowane są ofiary
walki o niepodległość.
Popołudnie to zwiedzanie Baku, które jest 3 mln miastem z polskimi śladami-
na głównej ulicy miasta jest klika okazałych budynków projektowanych przez
Polaków.
Bardzo nowoczesne budownictwo miesza się ze stylem
bizantyjsko-komunistycznym. Są to wielkie hotele i biurowce (najczęściej
własności kilku rodzin). Stare miasto Baku jest bardzo ładne- wąskie uliczki,
piękne kamienice. Do starego miasta prowadzi brama i tylko nieliczni mogą tam
wjechać (my wjechaliśmy pod Ambasadę, która jest na starym mieście tylko
dlatego, że policja nas eskortowała. Ruch jest duży, jeżdżą jak chcą – jak
południowcy.
Ale mieliśmy szczęście! Spotkaliśmy Igora, który urodził się w Baku, ale
świetnie mówi po polsku i to on nas oprowadził po Baku.
Są szkoły w Azerbejdżanie, w których językiem głównym jest azerski i są
szkoły gdzie dzieci uczą się w języku rosyjskim (tak samo ze studiami). 👩🏫 Igor mówił, że ci rodzice, którym zależy,
aby dzieci miały szansę w przyszłości zapisują dzieci do szkół rosyjskich, bo
wtedy będą mogły wyjechać do Rosji i tam mieć pracę, bo tutaj niestety pracy
brak. Emerytura na przykład byłej nauczycielki lub pielęgniarki to 200 manatów.
(czyli około 400 zł).
Dzieci do
szkół chodzą ubrane w białe bluzki i czarne spódniczki lub spodnie (w małych
miejscowościach też).
Dzień 7
Wyjechaliśmy ok. 10.00 z Baku oczywiście pod eskortą policji do Gandży-
przeszło 400 km. Rano słonecznie i tak całą drogę. Zapytaliśmy policjantów czy
jest coś ciekawego do zobaczenia w pobliżu drogi do Gandży (całe 400 km to
droga szybkiego ruchu i to bardzo nudna, bo po obu stronach tylko piasek i
niewielkie krzaczki). Oni nas poprowadzili do odkrytych 1950 roku grot skalnych
z rytymi w skałach przez człowieka zwierzętami i ludźmi.
Osadę nazwano Qobustan. Należy ona do Parku Narodowego. Teren kulturowy
parku został w 2007 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Skały z tymi rytymi zwierzętami górują nad doliną. Jest z stamtąd piękny
widok na Morze Kaspijskie z oddalonym platformami wiertniczymi.
Zrobiliśmy sobie później przystanek na obiad. Zamówiliśmy barszcz (tak
kelner nazywał to danie). Okazało się, że przyniósł zupę z dużą ilością mięsa
wołowego z kapustą, burakami, fasolą i cebulą – pycha!!! Do tego kwaśna śmietana, ser kozi, owczy,
pomidorowy sos. Wszystko z wieloma
ziołami. Trzeba przyznać, że nigdzie nie jadłam tak pysznie zrobionej wołowiny
i jagnięciny, jak tutaj w Azerbejdżanie. Wieprzowiny nie jedzą. Gandży
przywitała nas deszczem. Oryginalna nazwa miasta pochodzi najprawdopodobniej od
perskiego słowa gandż, czyli „skarb”, „skarbiec”. Według jednej z legend miasto zostało
założone w miejscu odkrycia wielkiego skarbu, którego lokalizacja przyśniła się
Muhammadowi ibn Khalidowi – arabskiemu władcy.
Co
ciekawe znajdują się tutaj 4 szkoły wyższe (uniwersytet, akademia rolnicza,
pedagogiczna i techniczna). A na koniec dnia pyszne Sac ici dana.
Dzień 8
Wyjechaliśmy z Baku rano w słońcu, jak zwykle z obstawą Policji. Po dwóch
godzinach byliśmy na granicy azerbejdzańsko – gruzińskiej. Wszystkich nas
Azerowie ponownie sfotografowali, ale
byli mili i dość szybko obie granice przebyliśmy.
Potem udaliśmy się do Tbilisi (w mieście bardzo źle się jeździ, ponieważ
„jeżdżą jak chcą”. Byliśmy umówieni z przedstawicielami Polonii.
Szefuje Polonii w Gruzji bardzo zacna osoba Pani profesor Maria Filina. W
siedzibie Polonii zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie.
Dzisiaj w Tbilisi trudno było nam się poruszać, bo trwają próby przed świętem i mieliśmy szczęście zobaczyć te przygotowania. Wrażenie niesamowite. Gruzja została krajem niepodległym 101 lat temu dokladnie 26 maja. Niestety tylko na 3 lata. W 1921 roku Gruzja została zaatakowana przez Armię Czerwoną, spiesząca na pomoc gruzińskim bolszewikom, chcącym zbudować w Gruzji komunizm. Wojsko radzieckie (11 Armia) szybko opanowało cały kraj – na przełomie lutego/marca zajęło większość terenu Gruzji, w tym główne miasta, a potem rząd gruziński opuścił kraj i udał się na wygnanie do Turcji. Co ciekawe… Charakterystyczni dla tego miasta są uliczni sprzedawcy warzyw i owoców. Ich stoiska są nietypowe. Duży blat przymocowanym do wózka na kółkach. Sprzedawczyni ma duży wybór warzyw i owoców (ma też krzesło dla siebie). Zatrzymuje się co jakiś czas w ruchliwych miejscach miasta (na chodniku) i sprzedaje to co ma na wózku. Przez cały wieczór przez Tbilisi burze z deszczem. Na kolację jadłam chinkalii – pyszne danie gruzińskie, rodzaj pierogów z mięsem.
Dzień 9
Rano pojechaliśmy do Ambasady Polskiej w Tbilisi, aby zagłosować. Konsul
powiedział, że spodziewają się ok. 400 osób głosujących. Wszyscy mieliśmy
zaświadczenia i zagłosowaliśmy a potem spędziliśmy piękny i słoneczny dzień w
Tbilisi. Wjechaliśmy kolejką linową na najwyższy punkt Tbilisi i warto było, bo
widoki cudne na stare i nowoczesne Tbilisi.
Przy wyjeździe z Tbilisi pojechaliśmy pod pomnik Lecha Kaczyńskiego. Tam
zamieściliśmy biało- czerwoną szarfę, na której zaznaczyliśmy naszą obecność.
Dojechaliśmy do Hachpat w Armenii na wysokości 1200m n.p.m. koło klasztoru
ormiańskiego z VI wieku. Niesamowite wrażenie, ale drogi fatalne. Śpimy w
ośrodku Eden (warunki raczej spartańskie). Gospodyni przygotowuje jedzenie z
własnych warzyw. Jak dojechaliśmy na miejsce zaczął padać grad.
Hachpat
jest znane z X-wiecznego kompleksu klasztornego Hachpat zbudowanego za
panowania króla Aszota III. Jest on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa
UNESCO
Dzień 10
To było niesamowite, że na skrzyżowaniu górskich
dróg spotkaliśmy Polaków. Młody człowiek, który mieszka na stałe w Szwajcarii
jedzie sam przez pół roku przez Armenie,
Gruzję, Azerbejdżan i Iran- planuje zrobić ok. 35 tys. km oraz polsko- niemiecką
parę, która na rowerach przemierza
Europę. Wspaniałe spotkanie, które trwało około godziny. Okazuje się, że Polacy
to wyjątkowi ludzie, odważni i ciekawi świata.
Potem przejechaliśmy dość trudnymi drogami do Monastyru. Ważne jest to, że
te świątynie zakładali i prowadzili chrześcijanie około X wieku czyli wtedy,
gdy Polska przyjęła chrzest. Na tych terenach chrześcijaństwo było w rozkwicie.
Te świątynie, wszystkie wpisane na listę UNESCO, świadczą o głębokiej wierze
tych ludów. Szkoda, że tak trudno do nich dojechać, bo drogi naprawdę bardzo złe – szutr, dziury i trudne,
ostre zakręty.
Tatev Klasztor powstał w IX wieku na stromym i skalistym zboczu. Właśnie to położenie oraz mury okalające monastyr, nadają mu charakter obronny. Swoje lata świetności przeżywał głównie w średniowieczu. Niestety, trzęsienie ziemi w 1931 roku zniszczyło niektóre części kompleksu.
Najważniejszą budowlą klasztoru jest kościół św. Piotra i Pawła,
umiejscowiony zresztą z centralnym jego punkcie. Wnętrze świątyni jest dość surowe
i ciemne. Ściany wcześniej były pokryte freskami, jednak nie przetrwały one do
naszych czasów.
Później pojechaliśmy w kierunku jeziora Sevan, położonego 1900 m.n.p.m.
Przejeżdżaliśmy przez bardzo biedne wsie i miasteczka.
Armenia jest bardzo biedna, ale bardzo bogata w krajobrazy. Tutaj Kaukaz
jest najpiękniejszy- kaniony, rzeki, góry w śniegu i w słońcu.
Po
południu dotarliśmy do miejsca noclegu nad samym jeziorem Sevan. Miejsce
piękne, dobre jedzenie i mili ludzie. Mieszkam nad samym jeziorem (niestety
temperatura wody to 6 stopni co nawet największych wielbicieli wody zniechęciło
do pływania).
Dzień 11
Wyjechaliśmy rano w słońcu i pojechaliśmy do następnego kościoła
ormiańskiego z IX wieku. Charakterystyczne jest to, że te wszystkie kościoły są
nadal czynne, bo odbywają się w nich nabożeństwa i cały czas palą się świece.
Przez jakiś czas jechaliśmy wzdłuż
jeziora Sevan, które jest piękne o szmaragdowym kolorze. Jest to
największe jezioro w Republice Armenii, a także największe jezioro Kaukazu i
jedno z najwyżej położonych jezior świata. Należy do tzw. trzech mórz Armenii.
Potem pojechaliśmy zobaczyć najstarszy i największy cmentarz (z IX wieku).
Jest tutaj ponad 800 chaczkarów, czyli płyt nagrobnych upamiętniających
szczególne wydarzenia lub osoby.
Potem pojechaliśmy w góry. Droga była dość dobra, piękne widoki i wiele tzw.
„agrawek”.
Byliśmy na 2440m n.p.m, a nasze miejsce noclegu to Goris na wysokości 1600 m
n.p.m..
Tutaj dzieci mają cudne wielkie oczy.
Dzień 12
Stolica Armenii Erywań- to tutaj
trafiliśmy. Zatrzymywaliśmy się po drodze w miasteczkach i wsiach.
Armenia to mały (3 mln mieszkanców) piękny kraj niewykorzystanych możliwości i
biednych ludzi. Nie widziałam do tej pory żadnych nowych budynków, wszystko
stare, rozsypujace się, drogi tragiczne, dziury na głównych drogach, a bocznych
praktycznie nie ma bo pozostały kamienie i piasek. Samochody pamiętające
minioną epokę. Ludzie sympatyczni ale bardzo ubodzy.
Waluta Armenii to Dram.
Po drodze mijaliśmy wiele stad krów i owiec. Trzeba przyznać, że o zwierzęta tutaj dbają, bo są dobrze odżywione i chodzą sobie swobodnie po drogach. Dzisiaj zupełnie przypadkiem trafiliśmy do restauracji na przedmieściach, w której jak przypuszczam po samochodach, rodzaju gości i sposobie odnoszenia się personelu, zjeżdża się bardzo wąska część społeczeństwa, koledzy powiedzieli, że mafia. Kobiet wśród gości nie było (oprócz mnie). Zjedliśmy tam obiad – był smaczny.
Dzień 13
Od rana pojechaliśmy na spotkanie z Ambasadorem Polski Panem Pawłem Cieplakiem. Przyszła też na spotkanie Pani Liana, która ukończyła szkołę średnią w Gdańsku i świetnie mówi po polsku (od 2017r. funkcję prezesa „Polonii” pełni pani Liana Harutyunyan). Pan Ambasador opowiadał o trudnym życiu w Armenii i niestety ogromnej korupcji.
Liana zaprowadziła nas do najstarszej wytwórni win i koniaków. Właścicielem
jest jeden z najbogatszych ludzi w Armenii.
Odwiedziliśmy też bardzo ważne miejsce dla Chrześcijan (tutejsza
Częstochowa) – Katedrę w Eczmiadzynie wybudowaną na fundamentach pogańskiej
bazyliki przez Grzegorza Oświeciciela w latach 301-303, zaraz po tym jak król
Tiridates III jako pierwszy władca w historii przyjął chrześcijaństwo. Jest to
najstarsza katedra na świecie. ⛪ Najcenniejszym skarbem
przechowywanym w świątyni jest grot Włóczni Przeznaczenia, którą
przebito ciało Jezusa Chrystusa przed jego zdjęciem z krzyża.
Niestety do środka nie mogliśmy wejść ze względu na trwający remont. W około
tej świątyni rosną piękne róże.
Byliśmy też w Mauzoleum Zagłady (Muzeum Genocydu) na Cicernakaberd
poświęconym pamięci ofiar ludobójstwa Ormian w 1915 roku w czasie I wojny
światowej. W środku płonie wieczny ogień. Złożyliśmy również kwiaty.
Pod koniec całego dnia w Erywaniu pojechaliśmy do Geghard, czyli najstarszego
miejsca, w którym pierwsi Chrześcijanie w Armenii pracowali. Pierwsze kaplice i
grobowce były wyryte w skałach. Potem wybudowano kościół przez który przepływa
strumyk.
Najstarsza
część kompleksu to wykuta w skale, niedokończona kaplica Grzegorza Oświeciciela.
Dzień 14
Rano pojechaliśmy do Zvartnots Cathedral, czyli miejsca gdzie Armenia
przyjęła chrześcijaństwo. Został zbudowany w czasach, gdy większość Armenii
została niedawno opanowana przez muzułmańskich Arabów. Budowa katedry
rozpoczęła się w 643 r.. Po arabskiej okupacji i nasilających się wojnach między
bizantyńskimi i arabskimi armiami na wschodnich granicach, Nerses przeniósł
patriarchalny pałac katolicki z Dvina do Zvartnotsa.
Jest stamtąd niesamowity widok na najważniejszą
dla Ormian górę, czyli Ararat (wg. legendy na niej osiadła Arka Noego).
Potem pojechaliśmy w góry, gdzie na 2500 m n.p.m zwiedziliśmy ruiny zamku i
kościół ormiański.
Następnie jechaliśmy wyżej i było coraz zimniej, trudniej i śnieżnie. Dojechaliśmy do Kamiennego Jeziora 3190 m n.p.m. (Kari Licz) . Jezioro zamarznięte, a w około dużo śniegu. Powietrze też rzadsze. Niesamowite widoki i piękne wrażenia.
Potem jechaliśmy tuż przy granicy z Turcją do Giumri, miasta okaleczonego
przez trzęsienie ziemi w latach 90-tych. Po drodze widzieliśmy koczowników i
ich jurty oraz stada, które pielęgnują.
Również bardzo często można na drogach wsi spotkać klatki z kurami (chyba na
sprzedaż, ale nie widziałam kupujących).
Trzeba
przyznać, że bociany lubią Ormian, bo są wsie w których na każdym słupie jest
gniazdo bocianie z lokatorami.
Dzień 15
Rano pojechaliśmy do granicy armeńsko-gruzińskiej. Odprawa poszła dobrze. Pytano nas tylko ile przewozimy alkoholu i papierosów, ale potem czekała nas bardzo trudna droga, bo przez 35 km jechaliśmy praktycznie po rozjeżdżonym przez tiry polu. Ogromne dziury, piach i kamienie. Przed wjazdem na „drogę” trzeba było wzmocnić niektóre kufry (najbardziej u kolegi Wiesia).
Przed granicą, jeszcze w Armenii, odwiedziliśmy dom polski i dom dziecka prowadzony przez siostry. Widzieliśmy też pokój, w którym nocował Papież Franciszek podczas swojego pobytu w Armenii. Jest jego wpis w książce domu dziecka.
Jadąc do miasta Kutaisi w Gruzji byliśmy w skalnym mieście. Wardzia jest największą atrakcją turystyczną regionu Mescheti. Do dziś zachowało się ponad 250 komnat oraz fragmenty sieci tuneli, korytarzy, schodów i systemu wodno-kanalizacyjnego. Wardzia powstała w zachodniej ścianie głębokiego kanionu rzeki Mtkwari. Współczesna panorama przysporzyła jej określenia „plaster miodu”. Z daleka rzucają się w oczy setki kanciastych otworów, wyrytych w jasnej skale. Przed trzęsieniem ziemi w XIII w. cały zespół miejski był szczelnie ukryty wewnątrz masywu Wyżyny Eruszeckiej.
Po odzyskaniu niepodległości przez Gruzję, w Wardzii pojawiło się kilkunastu mnichów. Zajmują oni niewielką część ocalałego kompleksu. Cała reszta to otwarte dla turystów muzeum, które można zwiedzać za niewielką opłatą. W samej Wardzi brakuje dziś infrastruktury turystycznej, choć poza miastem skalnym jest jeszcze wiele do zobaczenia. Kilkaset metrów od wejścia do muzeum znajdują się gorące źródła. Z kolei w okolicznych zakamarkach kanionu rzeki Mtkwari znajduje się wiele grot, pieczar oraz kościółków wyżłobionych głęboko w skale. Podróż do Kutaisi odbyła się przez cudny Kaukaz, jak zwykle z licznymi swobodnie spacerującymi stadami krów.
Dzień 16
Rano rozpoczęliśmy dzień z bardzo dobrym humorem. Po dobrym śniadaniu
koledzy naprawiali motocykl Wiesia.
Potem pojechaliśmy do wąwozu, w którym pływaliśmy łódką. Temperatura powietrza 37°C, a w wąwozie było cudownie chłodno.
Następnie pojechaliśmy do wodospadu, w którym panowie zaliczyli kąpiel. Trudno
było tam dojechać, ale udało się.
Dojechaliśmy
krętymi drogami do Mestii na wysokości 1500 m n.p.m. miasteczko jest bardzo
ciekawe.
Dzień 17
Rano jedliśmy pyszne śniadanie w Mesti centralnym mieście Swaneti.
Tutejszy lud to Swanowie- mają swój język, swoje zwyczaje. Charakterystyczne
są tutaj liczne wieże. Nazywane są one koszkami i są symbolem etnicznej
odrębności Swanów. Na pierwszy rzut oka wyglądają jak wieże obronne. I poniekąd
jest to prawda tylko, że ich głównym celem nie była obrona przed najeźdźcami, a
przed… sąsiadami, którzy chcieliby dopuścić się rodowej zemsty. Niższe poziomy
wieży były zwykłym magazynem, a wyższe broniły
przed sąsiadami. Są to najwyższe góry w Gruzji. Obecnie jest to ośrodek
narciarski.
Po śniadaniu wyjechaliśmy bardzo krętymi drogami do Batumi.
Po drodze często zatrzymywaliśmy się, bo widoki naprawdę cudne.
W Gruzji na Kaukazie jest spoto tuneli. Są dość krótkie, ale bardzo źle się
przez nie przejeżdża, bo są ciemne i wjeżdża się w mrok. Widzieliśmy sytuację,
gdy w tunelu szły dwie krowy, które były zupełnie niewidoczne co sprawiało duży
problem.
Zajechaliśmy
do Batumi, miasta nad Morzem Czarnym (była kiedyś popularna piosenka śpiewana
przez Filipinki ” Batumi ech Batumi”). 🎶
Spotkaliśmy Panią Jolantę Hajdasz z mężem Bogusławem, która jest autorką trzech
dokumentalnych filmów o arcybiskupie Antonim Baraniaku zwanym Żołnierzem
Niezłomnym Kościoła. Wspaniałe spotkanie.
Dzień 18
Ranek w Batumi był słoneczny. Z Batumi pojechaliśmy do Kutaisi, ale po
drodze zajechaliśmy do Jaskini Prometeusza. Jaskinia ogromna, robi duże
wrażenie ilością
stalaktytów, stalagmitów, stalagnatów, pereł jaskiniowych, nacieków krasowych i
kamiennych wodospadów.
Jaskinie odkryto 1984 roku. Naukowcy szukali jaskiń, które w przypadku wojny
nuklearnej mogłyby służyć jako schrony.
Skąd wzięła się obecna nazwa? Micheil Saakaszwili uznał, że to właśnie tutaj
mityczny tytan został przykuty na rozkaz Zeusa.
Z 17 odkrytych do tej pory sal, dla turystów udostępniono 6. Wszystkie są w
bajkowy sposób oświetlone, a w niektórych słychać specjalnie dobrane kompozycje
muzyczne.
Co ciekawe jedna z sal nosi nazwę Sali Miłości, gdzie wiele par powiedziało
sobie sakramentalne TAK.
Pod
koniec dnia pojechaliśmy na rynek w Kutaisi.
Dzień 19
Wyjechaliśmy z Kutaisi po dobrym śniadaniu i pojechaliśmy do skalnego miasta
w Uplisciche.
Zbudowane na lewym, skalistym i wysokim brzegu rzeki Kury. Powstanie
budynków datuje się od V wieku p.n.e do późnego średniowiecza, są one mieszanką
unikatowych stylów kulturowych Anatolii i Iranu, a także architektury
pogańskiej i chrześcijańskiej.
Kiedyś funkcjonowało jako ważny ośrodek polityczny i religijny kraju.
Podczas muzułmańskiego najazdu na Tbilisi w 8. i 9. stuleciu Uplisciche służyło
jako główna forteca. Mongolskie najazdy w XIV wieku ostatecznie zdetronizowały
miasto, które praktycznie zostało opuszczone.
Gdy wróciliśmy ze skalnego miasta na parking okazało się, że w Tomka
motocyklu w tylnym kole nie ma powietrza. Panowie zabrali się za sprawdzanie co
się stało.
Pojechaliśmy do pobliskiego Gori gdzie w warsztacie naprawiono oponę.
Mieszkańcy z kamienic obserwowali nas bacznie.
Po naprawie pozostało nam 100 km do Tbilisi. Zatrzymaliśmy się jeszcze przy
drzewie morwy. Owoce teraz są najsmaczniejsze i najedliśmy się do syta.
Zakończyliśmy
dzień w bardzo dobrych humorach. Okazało się, że w hostelu gdzie mieszkamy jest
ogromny stół bilardowy. Panowie od razu zaczęli grać (jedni pierwszy raz inni
już kiedyś probówali).
Dzień 20
Dwudziesty i ostatni dzień rajdu. Od rana po śniadaniu czekaliśmy na sygnał
od firmy, która wzięła na siebie ciężar przewozu naszych motocykli do Polski.
Długo nie odzywali się, więc pojechaliśmy zobaczyć, jak wygląda nazywany przez
Gruzinów „targ stambulski”. Jest ogromny!!! Niesamowita ilość towarów
i ludzi.
Ja z Izą przemierzyłyśmy wiele dróżek i uliczek na rynku w poszukiwaniu
tradycyjnych szali gruzińskich z kaszmiru. I udało się.
Potem pojechaliśmy na odprawę celną, było dużo papierkowego załatwiania.
Potem czekanie na ciężarówkę i załadunek.
Wrócilismy do Warszawy z przygodami bo przez Kujow i Pragę, ale w
znakomitych humorach.
Rajd był
cudny, wspaniałe widoki, wspaniali ludzie, pomocni przyjaciele. Dziękujemy Ci
Rafale!!!!